piątek, 31 lipca 2015

Jak skanluje się mangi w Polsce?

Cześć!
Ostatnio obiecałam Wam, że nieco zahaczę o temat M&A na blogu. I co? Zrobione!
Jak możecie wnieść po tytule, poopowiadam Wam trochę o skanlacjach mang w Polsce. Wiem, wiem. Zaraz będą komentarze typu: "złodzieje", "oszuści", "piraci", "czycotamjeszcze". Niech osoba która nigdy nie sięgnęła po mangę/ anime online, pierwsza rzuci kamień.
W Polsce istnieje wiele grup skanlacyjnych, których nie będę tu wymieniać (no, może oprócz jednej, ale to później). Co to w ogóle jest skanlacja? Dla niektórych zapewne jest to znane słowo, kojarzące się w taki lub inny sposób, a dla innych całkiem nowe, dlatego je wytłumaczę. Skanlacja, najprościej mówiąc, bo nie chce mi się wymyślać słownikowych definicji, to skanowanie stron mang i tłumaczenie ich.. Nie każdy może poszczycić się znajomością języka japońskiego (albo chociaż angielskiego, jednak i wtedy mamy do czynienia z mangami zazwyczaj już po skanlacji), aby czytać mangi w oryginałach. I co wtedy...? Tak właśnie narodziło się to cudowne pojęcie, które sławi każde szanujące się mango-dziecko, bo bez tego nie byłoby cotygodniowego, ukochanego rozdziału/odcinka naszej ukochanej mangi/anime obejrzanej/przeczytanej na naszym ukochanym komputerku w całkowicie ukochanej, spiraconej wersji. Brzmi pięknie, prawda?
Otóż istnieją ludzie, którzy mają zbyt mało pracy, zbyt dużo wolnego czasu i zbyt długo śpią, przez co starają się Wam to wszystko umilić, ułtwić i sprawić, że wszystko to stanie się jeszcze bardziej ukochane- i tłumaczą. Czyszczą. Edytują. Poprawiają. Co, co, co? Czekaj... Co robią?
Ah, no tak. Bo wiecie, to wcale nie jest takie łatwe i szybkie.

Zacznijmy od jajeczka. Znaczy, od początku. Aby podjąć się tłumaczenia, potrzebujemy RAW-ów, czyli oryginalnych, japońskich wersji mang. Jeżeli znaleźliśmy już RAWy w bezdennej otchłani Internetu, możemy przystąpić do szukania osób, które przetłumaczą nam wszystkie japońskie krzaczki na polski. Ewentualnie, można iść dużo prostszą drogą i znaleźć dodatkowo angielskie skany mang, co ułatwi robótkę, jeżeli nie ma osoby, która owe krzaczki by znała. Okej... Mamy RAWy, mamy angielskie skany, tłumacz już zrobił swoje. Więc co dalej, zapytacie? O, nie, nie, nie. To nie koniec. Sieczka dopiero się zacznie.
Chcesz czytać po polsku? To do roboty!
 Po przetłumaczeniu mangi na język polski, potrzebujemy kogoś, kto przetłumaczy z polskiego na nasz, czyli korektora.
Gdyby tak każdego korektora można było zamknąć w butelce...
Większość tłumaczy to zwykłe lenie, nie chce im się stawiać kropek, nie znają polskiej interpunkcji (bo zazwyczaj mają do czynienia z angielską), uwielbiają pożerać litery, robić czeskie błędy... Nie będę wymieniać dalej. Ktoś to wszystko musi poprawiać. Zastęp korektorów w płynie gotowy do akcji! Dodatkowo, korektor ma w rączkach magiczną różdżkę, którą może bić tłumacza po łapkach. A dlaczego? Bo musi przedzierać się przez wszystkie skany i sprawdzać za nim, czy dobrze przetłumaczył.
 Poziom trzeci. Czyszczenie. Co, myśleliście, że korektorowanie wystarczy? A w życiu! Ale na szczęście tekst zostawiamy chwilowo w spokoju. Bierzemy się w końcu za mangę! Aby móc przeczytać ją po polsku, trzeba zrobić coś, aby pousuwać wszystkie japońskie znaczki ze skanów. Do tego potrzebujemy mikstury utworzonej z: 25% wolnego czasu, 5% chęci i 70% wyspanego cleanera.
Niektórzy cleanerzy mogliby brać u niego korki.
(Tak, są ludzie, którzy lubią sprzątać... Ale zapewne tylko w mangach, nie chciałabym raczej widzieć ich pokojów.) Więc kiedy taki cleaner uczyni swą powinność, trzeba poszukać typesettera- kogoś, kto lubi robić ludziom na złość. Tak, właśnie. Bo typesetter ma gdzieś fakt, że cleaner tak bardzo starał się wyczyścić te wszystkie znaczki... i wstawia nowe. Tym razem na szczęście polskie.
Im więcej, tym lepiej. Najlepszym typesetterom czcionki zajmują tyle pamięci co wszystkie trzy części Władcy Pierścieni włącznie z wyciętymi scenami.
 Obie te postaci nie powinny się lubić, jednak zazwyczaj żyją ze sobą w koalicji i dobrze się dogadują (nie licząc okresu przed sesją studencką- wtedy zazwyczaj nikt nie lubi nikogo). Najczęściej jednak obie te czynności (cleaning & typesetting) robi jedna osoba, zwana edytorem. Analogicznie, proces ten możemy nazwać po prostu edycją, bez bawienia się w angielskie słówka i zaśmiecania polskiego języka zapożyczeniami.
Ufff... zbliżamy się do końca! Teraz przechodzimy do najlepszej, kulminacyjnej części- sądu ostatecznego, czyli QC- kontroli jakości (Quality Control).
W QCerstwie jest tylko jedna zasada- nie ma litości i miłosierdzia.
QCer to po prostu przemądrzała osoba, która myśli, że pozjadała wszystkie rozumy i wytyka ludziom błędy, które zrobili w trakcie skanlacji. Mówiąc prosto, opieprza wszystkich jak leci. Oprócz tłumacza. Tłumacz dostaje bęcki od korektorów, więc QCerzy zazwyczaj go nie ruszają. Tak więc, podczas kontroli dostaje się: korektorowi- za niedopatrzenia w języku polskim; cleanerowi- za złe czyszczenia i zostawianie "paprochów" oraz typesetterowi- za złą wielkość czcionek, złe rozstawienie tekstów i inne pierdoły.
Po tym wszystkim czas na creditsy. To robi zazwyczaj człowieczek, który to umie. Ja nie robię, bo nie umiem i nie chce mi się, ale wiem, że takie rzeczy się robi, bo kiedyś przez creditsy dostałam opieprz (Opieprz w wykonaniu mojej szefowej jest równoznaczny z nieśmiałym zwróceniem uwagi. Jestem ciekawa czy kiedyś użyła w nerwch CapsLocka...). Dobra, wracając do tematu, kiedy wszystko jest już skończone, na początek mang wrzucamy w/w creditsy (w jednym akapicie użyłam trzy razy tego samego słowa, co ze mnie za korektor...) czyli obrazek z wypisanymi osobami, które ślęczały (zazwyczaj nocami) nad tym, abyście mogli przeczytać mangę po polsku...
No czyż to nie wygląda ślicznie? Musiałam się pochwalić.
I koniec!
Praca nad rozdziałem właśnie dobiegła końca, możecie być z siebie dumni, przebrnęliście przez wszystko! Teraz wystarczy wejść pod ten link: (tutaj najedź mysią i naciśnij), ściągnąć teścik na tłumacza/korektora/edytora/qcera i wysłać pod ten e-mail: rekrutacja@hayate.pl . Polecam! Rekrutacja ciągle trwa, jeżeli ktoś z Was chce zostać nowym hayateńczykiem, nie bójcie się, nikt tam nie gryzie (przynajmniej mnie nie pogryźli).
Koniec reklamy hayate xD
http://hayate.pl/old/
Co by tu więcej Wam powiedzieć... Sama siedzę w tym krótko, bo dopiero jakieś dwa miesiące, ale ile wiem, tyle Wam powiedziałam- sama przed wysłaniem testów nie miałam pojęcia, jak to wszystko wygląda. Pierwszy rozdział był wielkim stresem, a teraz naprawdę czuję się tam bardzo dobrze i zaczynam ogarniać wiele rzeczy, które wcześniej wydawały się nie do zrozumienia. Oczywiście za niemałą pomocą hayateńczyków, ale daję radę!
Nie wiem dokładnie, jak to jest w przypadku robienia anime- ale postaram się napisać o tym za jakiś miesiąc, kiedy moja koleżanka, która w tym siedzi, wróci z Holandii i wszystko mi wyśpiewa xD Dla Was zgłębię tajne tajniki tajnych subów i zobaczę, co uda mi się naskrobać odnośnie tłumaczenia anime... szczerze przyznam, że mnie samą trochę to ciekawi :)
Każda grupa oczywiście się od siebie różni, w każdej znajdziecie coś nowego, innego, istnieją nawet grupy tematyczne (znam tylko yaoistyczne, ale jakby poszukał, to pewnie i znalazłby jakieś shoujo, shounen czy co kto lubi), do wyboru, do koloru. Więc jeżeli chcecie pomóc i ciągnie Was do takich robótek, polecam!
To byłoby na tyle z mojej strony... Wyczekujcie nowego posta, a ja tymczasem się żegnam!
Rena Uchiha~


7 komentarzy:

  1. Świetna notka :O
    Muszę Ci powiedzieć, że nigdy nie czytałam mang online ^^ naprawdę xd
    ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy lubi :) Sama także rzadko czytałam, zawsze wolałam trzymać mangę w rękach :) Ale niektórych nie wydają w Polsce, więc nie ma wyjścia.

      Usuń
  2. Nie czytam nieskończonej ilości mang w necie, jednakże czasami też mi się zdarzy. Bardzo fajna notka! Mniej więcej ogarniałam jak to wygląda jako, że chciałam kiedyś spróbować bycie tłumaczem, jednakże stwierdziłam, że szkoda mi czasu ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, czas to to, co przy skanlacji i fansubach jest najbardziej chyba potrzebne :)

      Usuń
  3. Czytam mangi zarówno te papierowe, jak i przetłumaczone w internecie :D Na prawdę ciekawy post ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. wielka szkoda ale https://centrum-mangi.ninja is dead

    OdpowiedzUsuń