środa, 21 września 2016

Wegetarianizm #1 Jak zacząć?

Nie raz wspominałam, że jestem wegetarianką, jednak nigdy jakoś specjalnie nie rozwijałam tego tematu. Nad tą serią myślałam już dość długo, będzie prawie rok, jednak chciałam poczekać, aż będę miała większą wiedzę na ten temat, wprawię się w tym wszystkim i jakoś przestawię swój organizm na tryb bezmięsny. Jednakże, wbrew pozorom, wegetarianie to nie są ludzie, którzy "po prostu nie jedzą mięsa". Jest wiele odmian wegetarianizmu oraz istnieje wiele powodów, dla których ludzie przechodzą na tę dietę i ograniczanie tego do niezjedzenia do obiadu kotleta schabowego jest po prostu błędne. Nie mówiąc już, że idiotyczne, jednak nie chcę tu nikogo obrażać- nie każdy przecież jest znawcą albo chociażby interesuje się żywieniem czy rodzajami diet. Ta seria powstaje właśnie po to, aby każdy, nie musząc spędzać setek nocy z nosem w książkach, mógł przyswoić sobie wiedzę na temat wegetariańskiej kuchni oraz całokształtu ideologii, ewentualnie znaleźć po prostu motywację czy porady na ten temat.

W pierwszym poście tej serii postanowiłam odpowiedzieć na pytanie, które każdy człowiek stawia sobie przez całe życie, nie tylko, jeżeli chodzi o wegetarianizm. "Jak zacząć?". Te słowa potrafią spędzić sen z powiek każdemu, jednak jeżeli jesteś tą wyjątkową jednostką, która chce przejść na dietę wegetariańską i zastanawiasz się jak zacząć, a później w jaki sposób sobie z tym radzić, trafiłeś idealnie! Postaram się ci w tym pomóc na tyle, na ile pozwala mi to moje doświadczenie.
No więc, jak zacząć? Nie lubię wypisywać "złotych rad" od myślników, ale tym razem wydaje mi się to najlepszym sposobem i najbardziej przystępnym.


1. Wchodź w wegetarianizm sukcesywnie!
Nie chodzi mi tu o to, aby najpierw rezygnować z mielonych, później ze schabowych, a na końcu z parówek (chociaż w większości przypadków można polemizować o zawartości mięsa). Trzeba zapamiętać, że wegetarianizm to nie tylko mięso, ale też wszystko, co zostało zrobione bądź przetworzone z martwych organizmów. Najlepszym sposobem na wchodzenie w wegetarianizm będzie więc stopniowe rezygnowanie z tych produktów, ponieważ jeżeli od razu zrezygnujemy ze wszystkiego, może nam się to wydać zbyt trudne i nieciekawe. Aby wam nieco pomóc, rozpiszę mniej więcej, jak może wyglądać taki plan "schodzenia".

Objaśniania:
Mięso czerwone: mięso o wysokiej zawartości tłuszczu, tj. wieprzowina, wołowina, baranina, dziczyzna, konina oraz drób kaczy i gęsi;
mięso białe: mięso o niższej zawartości tłuszczu, tzw. "chude", czyli: mięso z królika, cielęcina, drób z kur oraz z indyków;
ryby i owoce morza: wszelkiej maści ryby, słodko wodne oraz słono wodne, małże, krewetki, ślimaki, ośmiornice, homary, kalmary, itp.;
pozostałe produkty niewegetariańskie: tran, żelatyna, zupy gotowane na kościach, jedzenia zawierające atrament ośmiornic (np. makaron), a naprawdę ortodoksyjni wegetarianie rezygnują także z cukru, produktów zawierających kwasy omega-3, różne enzymy i inne. Wlicza się tutaj także kosmetyki testowane na zwierzętach oraz te zawierające substancje pozyskiwane ze zwierząt, które w tym celu były zabijane. Futra i skórzane ubrania także nie są mile widziane w szafach wegetarian, ale wszystko zależy oczywiście od naszego zaangażowania.

2. Szukaj zamienników smakowych!
Nie pamiętam już, jak smakuje kurczak, jednak kiedy jeszcze nie byłam wegetarianką, kotlety sojowe, które robiła moja mama (która także jest wege), zawsze smakowały mi jak kurczak. Szczególnie robione a'la schabowe, to już w ogóle były palce lizać! Istnieją też paróweczki wegetariańskie z dodatkiem soi, wędliny smakiem, wyglądem i zapachem przypominające te zwykłe, pasztety, paprykarze, a nawet żelki i galaretki bez żelatyny! Wybór jest ogromny, smaczny i nie traci się na tym majątku, naprawdę!

3. Pilnuj białka i żelaza.
Jedz produkty wysokobiałkowe i z dużą zawartością żelaza. Kiedy organizm będzie odczuwał ich niedobór, będzie cię po prostu kusiło, aby sięgnąć po mięso, dlatego warto wgłębić się w temat wegetariańskich produktów dostarczających białko i żelazo. Jest to też bardzo ważne pod względem zdrowotnym, aby nie wpaść w anemię czy nie zacząć tyć (białka powodują spalanie materii, a jeżeli będziemy "zapychać" mięsny głód samymi węglowodanami, zaczniemy przybierać na wadze).

4. W ostateczności zawsze pozostaje opcja bycia jaroszem...
... czyli po prostu "niepełnym" wegetarianinem. Nie mam zamiaru tymi słowami nikogo obrażać ani nic podobnego, bycie jaroszem jest dobrą opcją dla ludzi, których nie ciągnie do wegetarianizmu czy z przyczyn zdrowotnych nie mogą nimi zostać, ale np. nie lubią smaku mięsa czy chcą je ograniczyć. Jaroszem nazywamy osobę, która nie spożywa mięsa czerwonego, a mięso białe, ryby i owoce morza spożywa w niewielkich ilościach i od czasu do czasu. Nie sądzę też, aby jarosze zwracali uwagę na takie szczegóły jak żelatyna w jedzeniu czy mieli jakieś obiekcje przed noszeniem skór, jednakże wszystko zależy od człowieka, jego upodobań i zaangażowania.

Na dzisiaj to tyle, ale nie jest to ostatni post z tej serii, a zaledwie pierwszy :) Mam na nią naprawdę dużo pomysłów, będę też dokładnie czytać wasze komentarze na ten temat, więc jeżeli macie jakieś pytania, śmiało je zadawajcie, a pod notkami może będę robić małe, wegetariańskie Q&A :)
Pozdrawiam, 
Rena Uchiha ♥

2 komentarze:

  1. Wiesz co... u mnie to było tak, ze ja po prostu przestalam jesc mieso i tyle. Warzywa, ryby, jaja... no tego to nie moge sobie odmowic. Było ok, ale pozniej zamieszkalam z Panem Kotkiem <3 i przez dlugi czas tez było spoko. Gotowalam po prostu dwa obiady [bo Pan Kotek wstepu do kuchni nie.mial zbyt czesto-zbyt mocno lubie gotowac) no ale jak zmienilam prace i siedziałam w bufecie po 10/12h czasu na dwa obiadki nie bylo. Tymbardziej ze nie gotuje na zas, bo zwyczajnie nie lubie odgrzewanego jedzenia. Skonczyl sie moj okres polrocznego niejedzenia mieska. A teraz sporadycznie, jak mam ochote.
    Przede wszystkim, kiedy zaczelam swoja przygode z wege, nie zwracalam uwagi na zwierzeta. Ja nic nie zmienie tym, a to ze ja przesyane jesc, nie znaczy ze nie urodzi sie jakas nowa ludzka swinka i nie bedzie tego jadla, kolko sie.zamyka.mialam duzy problem ze zdrowiem i zwyczajnie lekarze zalecili mi niejedzenie drobiu, a ze nic innego nie.jem... tak sie potoczylo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co... u mnie to było tak, ze ja po prostu przestalam jesc mieso i tyle. Warzywa, ryby, jaja... no tego to nie moge sobie odmowic. Było ok, ale pozniej zamieszkalam z Panem Kotkiem <3 i przez dlugi czas tez było spoko. Gotowalam po prostu dwa obiady [bo Pan Kotek wstepu do kuchni nie.mial zbyt czesto-zbyt mocno lubie gotowac) no ale jak zmienilam prace i siedziałam w bufecie po 10/12h czasu na dwa obiadki nie bylo. Tymbardziej ze nie gotuje na zas, bo zwyczajnie nie lubie odgrzewanego jedzenia. Skonczyl sie moj okres polrocznego niejedzenia mieska. A teraz sporadycznie, jak mam ochote.
    Przede wszystkim, kiedy zaczelam swoja przygode z wege, nie zwracalam uwagi na zwierzeta. Ja nic nie zmienie tym, a to ze ja przesyane jesc, nie znaczy ze nie urodzi sie jakas nowa ludzka swinka i nie bedzie tego jadla, kolko sie.zamyka.mialam duzy problem ze zdrowiem i zwyczajnie lekarze zalecili mi niejedzenie drobiu, a ze nic innego nie.jem... tak sie potoczylo...

    OdpowiedzUsuń